poniedziałek, 30 czerwca 2014

Neymar Jr. - Moja historia [Cz.10]

Część 10.




31 sierpnia 2013

     Natalia siedziała i gapiła się na koszulkę. Nie mogła uwierzyć. Szybko wzięła telefon i zadzwoniła. 
     - Halo? - odezwał się męski głos.
     - Neymar? To ty? - zapytała po portugalsku.
     - A kto pyta?
     - Natalia. Zapisałeś mi ten numer na swojej koszulce.
     - Aaaa. No tak. Pamiętam. Coś się stało? - "Więc ma na imię Natlia..." Uśmiechnął się lekko. 
     - Nie, nic.. Znaczy... Nawet nie wiem czemu zadzwoniłam. Chyba chciałam się upewnić czy to się na prawdę dzieje..
     - Przecież to nic takiego. 
     - Jak to? Dałeś mi swój numer. To ma być "nic takiego"?
     - Tak. A tak na marginesie, cieszę się, że dzwonisz. Szczerze mówiąc, liczyłem na to. Chciałabyś odwiedzić mnie.. i resztę zawodników u nas w hotelu?
     - To by było genialne! Ale.. Nie wiem gdzie się zatrzymaliście.
     - Na koszulce masz adres.
     - Dobrze. Mam Ci ją odwieźć? 
     - Nie. Zatrzymaj ją. 
     - Ale to jest koszulka z twojego pierwszego meczu w nowym klubie... 
     - Właśnie dlatego chce, żebyś ją zatrzymała. - poczuła ciepło zalewające ją od środka. 
     - Dziękuję... To kiedy mam przyjechać?
     - Może tak o 16:00? Mamy dziś wolny dzień.
     - Ok. To do zobaczenia.
     - Do zobaczenia.

*

     Neymar odłożył swój telefon i uśmiechnął się sam do siebie. Miło mu było, że zadzwoniła. Przez telefon jej głos brzmiał równie słodko...
     Rozmyślanie przerwało pukanie do drzwi. Podszedł nucąc pod nosem i pociągnął za klamkę. Za drzwiami czekało na niego niemałe zaskoczenie.
     - Niespodzianka! - wykrzyknęła Bruna i rzuciła się Neyowi w ramiona.
     - Bruna? - wykrztusił z siebie, gdy zwolniła go z uścisku.
     - Tak. Nie cieszysz się?
     - Oczywiście, że się cieszę, ale jestem też zaskoczony. Nie spodziewałem się.
     - Na tym polegają niespodziani skarbie. - pocałowała go w policzek i weszła z walizką do środka. - To jest twój pokój? Eh... Mogli załatwić coś lepszego.
     - Mnie się podoba. Jest bardzo przytulnie.
     - Mhm... A jak mecz? Wygraliście? - odłożyła walizkę i usiadła na łóżku.
     - Zremisowaliśmy. - usiadł obok niej.
     - To słabo... Ale na pewno dałeś z siebie wszystko. Jak zawsze z resztą.
     - Starałem się, w każdym bądź razie.
     - To dobrze... - rozejrzała się po mieszkaniu - widzę, że nie ma tu nic do roboty, więc może pójdziemy na jakąś kolację, czy coś?
     Neymar kątem oka spojrzał na zegarek wiszący na ścianie. 13.00. Zdążymy, zanim przyjdzie Natlia - pomyślał.
     - Dobrze. Chodźmy.
     Wstali z z łóżka. Bruna poszła przodem, a Neymar tuż za nią. Zamknął drzwi kartą i włożył ja do kieszeni spodni.
     - Skocze tylko na sekundkę do Alexisa. - powiedział i ruszył wzdłuż korytarza, aż w końcu dotarł do zamykającego właśnie drzwi Sancheza
     - Alexis, stary, mam do ciebie prośbę.
     - Słucham Cię. - odwrócił się w jego stronę.
     - Przyleciała do mnie Bruna. Idziemy na obiad, a o 16 ma przyjść taka jedna dziewczyna. Jestem pewien, że zdążę, ale wiesz... Gdybym jakimś cudem nie zdążył, to zajmij ją czymś. Będzie miała na imię Natalia.
     - Dobrze. I tak miałem zamiar siedzieć dziś w pokoju. Nie czuję się najlepiej.
     - Skarbie! Mógłbyś sie pośpieszyć? Odrobinę zgłodniałam. - zawołała Bruna.
     - Już idę kochanie! - odpowiedział dziewczynie i znów zwrócił się do Alexisa - Dzięki. Postaram się szybko wrócić.
     Tuż obok hotelu, w którym zatrzymali się zawodnicy nie dawno otworzono restauracje. Zadbana, czysta, elegancka. Wydawało się, że będzie w sam raz. Poza tym bardzo blisko. Powrót nie zajmie dużo czasu. Weszli do środka, usiedli przy stoliku. Neymar odsunął swojej dziewczynie krzesło, za co podziękowała mu buziakiem w policzek.
     Kolacja przebiegła pomyślnie. Rozmawiali, śmiali się. Ney przypomniał sobie, jak bardzo za nią tęsknił... Bruna zadowolona wyszła z restauracji razem z Neymarem, trzymając go za rękę.
     - No to możemy wracać... - odwrócił się na pięcie lecz po ułamku sekundy wrócił do poprzedniej pozy.
     - Nie tak szybko, skarbie. Po co się spieszyć? Jeszcze nigdy nie byłam w Polsce. Patrz tam jest jakiś fajny sklep. Chodźmy! - pociągnęła go za rękę.
     " O nie...". Wiedział, że na jednym sklepie się nie skończy...

*

     15:30. Natlaia kończyła właśnie malować rzęsy. Wyszła i złapała taksówkę. 
     - Pod ten adres proszę - podała taksówkarzowi karteczkę z nazwą ulicy. 
     - Już się robi panienko! - powiedział, a nawet można by stwierdzić, że wykrzyknął kierowca w dość podeszłym już wieku. Droga zajęła mniej czasu niż myślała. Po pięciu minutach stała już pod ogromnym budynkiem. Jeszcze jedno spojrzenie na karteczkę i już wiedziała pod jaki numer drzwi ma iść. Cieszyła się, że znów zobaczy swojego idola. Miała tyle pytań, których nie zdążyła wcześniej zadać. Gdy weszła do środka, zamurowało ją. Niesamowity - pomyślała. Podeszła do recepcji. 
     - Dzień dobry. Na którym piętrze jest pokój numer 66? 
     - Piętro 6. - odpowiedziała recepcjonistka, nawet nie spoglądając w stronę Natalii.
     Weszła do windy, a razem z nią kilka innych osób. Była tak ogromna, że zmieściłby się tam samochód. Na całe szczęście tylko jedna osoba wysiadała przed nią.
     Poszukiwanie pokoju, ku jej zaskoczeniu, nie zajęło wiele czasu. Po wjechaniu na 6 piętro, jako pierwszy rzucił jej się u oczy. Jednak po kilkakrotnym pukaniu do drzwi, nikt nie otwierał. Po chwili usłyszała szczęknięcie zamka, lecz drzwi obok. W wnętrza wyłonił się Alexis.
     - Witaj. Coś się stało?
     - Nie nic. Przyszłam do Neymara - wypowiedziała te słowa, prawdziwe słowa, ale dla niej nadal były tak bardzo nierzeczywiste... - Jestem Natalia. Podeszła i podała rękę.
     - A tak! Neymar wspominał, że wpadniesz - ujął jej dłoń i pocałował. - Alexis jestem.
     - Tak, wiem. Trudno gdybym Cię nie znała. - uśmiechnęła się.
     - Chodźmy może do mojego pokoju. Neymar powinien nie długo wrócić. - weszli do środka.
     - A wiesz może gdzie jest?
     - Dziś przyleciała do niego dziewczyna - Bruna. Wyszli na kolacje.
     - To może ja nie powinnam im przeszkadzać... Lepiej już pójdę. - odwróciła się i już miała ruszyć w stronę drzwi, gdy poczuła, że Alexis złapał ją za rękę i przyciąga. Straciła równowagę i wpadła na niego. Oparta dłońmi o jego klatkę piersiową czuła się odrobinę niezręcznie i jednocześnie dość przyjemnie. Gdy uświadomiła sobie, że patrzy mu w oczy, szybko stanęła na równe nogi.
     - Przepraszam. - powiedziała ze spuszczonym wzrokiem.
     - To moja wina. Może się czegoś napijesz?
     - Cole poproszę.
     - Już przynoszę droga pani. - ukłonił się i poszedł do barku. Zaczęła się śmiać, co go bardzo ucieszyło, choć nie chciał dać tego po sobie poznać.
     Natlia kończyła pić napój zaserwowany przez Alexisa. Właśnie mijała 20 minuta odkąd przyszła. Przez cały ten czas rozmawiali no i oczywiście, śmiali się. Przy Alexisie nie można się nie śmiać. Potem wymienili się numerami telefonów. Usłyszała dźwięk otwierających się drzwi.
     - Natalia! Przepraszam, że musiałaś tak długo czekać, ale Bruna przyleciała... - powiedział Ney, stojąc jeszcze w drzwiach.
     - Nie ma sprawy. Alexis się mną zaopiekował - odpowiedziała z szerokim uśmiechem.
     - Świetnie. Na niego zawsze można liczyć. To idziesz do mnie?
     - Pewnie. Chętnie poznam Brunę. - Wstała z kanapy i poszła razem z Juniorem.
     W pokoju czekała na nich Bru. Popijała drinka.
     - Bru, kochanie, to jest moja znajoma - Natlia. - przedstawił Neymar.
     - Cześć - Nat podała rękę , a Bruna odwzajemniła powitanie z uśmiechem. Widać było jednak, że nie był zbyt szczery. - miło Cię poznać.
     - Również. - odparła chłodno biorąc kolejny łyk.
     - Wiesz Neymar... Na mnie już pora.
     - Naprawdę? Oh.. Szkoda... W takim razie choć, odprowadzę Cię.
     Chwilę później znaleźli się już w windzie.
     - Chyba Bruna mnie za bardzo nie lubi...
     - Wydaje Ci się. Ona często ma humory. Przepraszam Cię.
     - Za co?
     - No za dziś... Chciałem spędzić z tobą popołudnie, ale wiesz.. Bruna jest moją dziewczyną i tęskniłem za nią.
     - Nie ma sprawy Juninho. Rozumiem. Poza tym z Alexisem również miło spędziłam czas.
     - Chciałbym co to wynagrodzić. Bruna wyjeżdża jutro rano. Może wybierzemy się na lody?
     - Pewnie. Zadzwoń, to ustalimy o której. A teraz już naprawdę muszę lecieć.
     - Do zobaczenia - powiedział i przytulił ją. Po przyjacielsku, oczywiście... Odwzajemniła a potem wsiadła do taksówki.
   
*

Kilka dni temu Natlia myślała, że spotkanie Neymara, było wydarzeniem jednorazowym - czymś, co się więcej nie powtórzy. Mimo, że to był najszczęśliwszy dzień w jej życiu, nierealne wydawało się, aby coś takiego zdarzyło się jeszcze raz, a co dopiero dwa czy więcej. Teraz, gdy myślała o tym, że wróciła właśnie od niego, tamte myśli nie miały sensu. Widocznie to było możliwe. 3 razy widziała się ze swoim idolem, dał jej koszulkę z pierwszego meczu i swój numer telefonu. Powinna się cieszyć, a nie martwić. Bo czym tu się martwić? A jednak.. Wcześniej żyła jak każdy inny fan. Dowiadywała się nowych informacji o nim przez internet, słuchała jego głosu na filmikach, widziała zdjęcia. Przez te kilka dni zdołała zobaczyć go i usłyszeć jego głos na żywo, w dodatku zwracający się do niej. Ale co będzie potem? Czy ona będzie potrafiła nadal uśmiechać się do zdjęć, skoro wcześniej mogła uśmiechać się do niego osobiście? Bała się, że po tym spotkaniu to wszystko się skończy. Ale myliła się. To nie był koniec. To był dopiero początek...

____________________________________________
"To, co zdarzyło się raz, może nie powtórzyć się nigdy więcej, lecz to co zdarzyło się dwa razy, zdarzy się po raz trzeci." ♥

sobota, 28 czerwca 2014

#Mundial #Jest #Nasz #♥!


"Que Deus nos abencoe e nos proteja" ~ Neymar da Silva Santos Junior. ♥




Jeszcze nigdy w życiu nie płakałam tak bardzo ze szczęścia...Chcę zobaczyć ich radość, uśmiechy na ich twarzach, łzy szczęścia spływające po ich polikach, gdy będą podnosić Puchar Świata. Niczego bardziej nie pragnę... Niech Bóg trzyma ich w swojej opiece. ♥





Kocham ich najmocniej na świecie! Za wiarę. Za niesamowicie ogromną miłość do ojczyzny. Za tę motywację, którą przekazują sobie nawzajem. Za to, że nie obwiniają się wzajemnie za błędy, tylko wspierają, gdy jest ciężko. ONI ZAWSZE BĘDĄ ZE SOBĄ I DLA SIEBIE...♥!






Julio. Najwspanialszy bramkarz! 



Moi bohaterzy. Kocham mocno. ♥!!!




VAMOS BRASIL! ♥




poniedziałek, 2 czerwca 2014

Neymar Jr. - Moja historia [Cz.9]

Część 9.


30 sierpnia 2013

   To już dziś. Dziś jest ten dzień. Barca - Lechia. Serce Wiktorii od samego rano waliło jak oszalałe. Czym bliżej godziny meczu, tym uderzenia i ból brzucha się nasilał. 
   Wstała już o szóstej rano, upewniła się, czy wszystko gotowe i zeszła na śniadanie. Piętnaście minut później była z powrotem w pokoju. Nie mając co robić złapała do ręki telefon, aby zadzwonić do przyjaciół, jednak po chwili namysłu odłożyła go. "Opowiem im wszystko po powrocie" - pomyślała.
     Czas wlókł się jak nigdy. O 19:30 uszykowana i gotowa siedziała z rodzicami w samochodzie, będąc w drodze na stadion. Czarne rurki, bordowe Vans'y i oczywiście koszulka FCB. "Jest idealnie." Włosy rozpuściła, jednak podczas jazdy ostatecznie spięła w kok, ponieważ było jej za gorąco. Piętnaście minut później byli na miejscu. Od razu po zaparkowaniu wysiadła i ruszyła w stronę stoiska z rzeczami FC Barcelony.
     - Tu jest jak w raju... - szepnęła cicho pod nosem, otwierając drzwi .
    Pełno tu było wszystkiego. Wszystkiego związanego z Barcą, rzecz jasna. Chwile później stali już obok niej jej rodzice.
     Kupiła dwie bransoletki: Jedną z napisem "Barca ♥" , a drugą z napisem "Neymar Jr. ♥" Obie w kolorach bordowo-granatowych.
     25 minut przed meczem Wiktoria siedziała już na krzesełku stadionu Lechii Gdańsk. Jej mama siedziała po jej prawej, a tata obok mamy. W końcu wszyscy wyszli na murawę. Zobaczyć zawodników Barcy na żywo - bezcenne! Serce chciało pęknąć jej ze szczęścia. Kątem oka zauważyła również Neymara siadającego na ławce.
     Mieli genialne miejsca. Pierwszy rząd, blisko ławki rezerwowej. I to akurat FC Barcelony! Czy mogło być lepiej?
     Pierwszego gola strzeliła Lechia, lecz już 10 minut później Barce wyrównała. Po zakończeniu pierwszej połowy, zobaczyła Neymara schodzącego do szatni. Przechodził dość blisko, ale chyba jej nie zauważył. Zamyślony i chyba odrobinę rozczarowany szedł przed siebie.
     Z niecierpliwością czekała na drugą połowę. Miło było patrzeć na uśmiech na twarzy Neymara. Jednak malowało się na niej także rozczarowanie. Tak wiele o nim wiedziała... Mogła spokojnie stwierdzić, że najchętniej wszedłby na boisko już od pierwszej minuty.
   Zaczęła się druga połowa. Neymar nadal siedział na ławce, a drużyny starały się o wygraną. Trener dokonywał wielu zmian, z racji, że był to mecz towarzyski. Na takich zawsze sprawdzano młode talenty.
   Patrząc na Juninho, Wiktorii chciało się śmiać. Gdy szkoleniowiec spoglądał w jego stronę, Ney wykorzystywał okazję i z miną smutnego szczeniaczka sugerował zmianę. To było takie słodkie! Zresztą, jak cały Neymar.
     Wreszcie nadszedł ten moment. Neymar zakończył rozgrzewkę i stanął przy bocznej linii boiska , tuż obok sędziego, który właśnie podnosił tablice, aby zmienić zawodnika. Ney wszedł na boisko! Nareszcie! Tak długo na to czekała. Widziała jak się niecierpliwił. To była niezwykła, niezapomniana chwila. Poczuła zdenerwowanie w swoim żołądku. Biło ono także od Neymara. Nie trzeba było być znawcą, aby to stwierdzić. Chciał wypaść jak najlepiej - cały Neymar.




     Mecz zakończył się remisem 2:2. Neymar od czasu wejścia na boisko, był cały czas faulowany. Bali się go. Go i jego talentu. Nie mógł zrobić nawet kroku z piłką, bo już był agresywnie atakowany. Wiktoria kipiała za złości. "Nie mają prawa go tak poniewierać!"... Gdy Neymar kulił się na murawie z bólu, miała łzy w oczach. Bolało ją to. Może nie tak bardzo jak jego, ale bolało.
     Ostatni gwizdek sędziego. Piłkarze wymieniali się koszulkami i zmierzali ku szatniom. Neymar i Dani szli pomału i śmieli się , mówiąc coś do siebie. "NEYMAR, NEYMAR, NEYMAR!!!" - krzyczała publiczność.
Wiktoria pomyślała, że co jej szkodzi i również krzyknęła.
     - Neymar! - z uśmiechem wykrzyknęła , gdy ten przechodził dość blisko.
     Neymar niespodziewanie podniósł głowę i wbił w nią wzrok. Po kilku sekundach na jego twarzy pojawił się delikatny uśmiech. Poleciał do sędziego, zdjął koszulkę. Gdy dziewczyna zauważyła, że piłkarz rusza w jej stronę, nie mogła złapać tchu. Czyżby ją rozpoznał?

*

     Ludzie często wykrzykiwali jego imię. Na stadionach, na ulicach, w sklepach , w telewizji, w domu... Nie wiedział czemu akurat ten głos zmusił go do podniesienia głowy. To był w pewnym sensie mimowolny odruch. Taki impuls. Ale gdy już ją uniósł, nie żałował. To była ona. Fanka spotkana na ulicy. To magnetyczne spojrzenie... Wszędzie by je rozpoznał! Nie powiedziała mu , że będzie. Mógł się domyślić. Nie zrobił tego, ale to nie zmienia faktu, że teraz, z uśmiechem na twarzy szedł do sędziego po długopis. Zanim się odwrócił, pomyślał. A jak ona sobie już poszła? Chwilowy stres, obrót na pięcie i ulga, ponieważ nadal tam była. Stała. Czekała, jakby wiedziała co ma zamiar zrobić. Zdawał sobie sprawę, że wie o nim wiele, ale chyba nie aż tak wiele, żeby przewidywać jego zachowania. A może...
   Gdy wręczał jej koszulę, zauważył łzy w jej oczach. Próbowała je stłumić, jakby ich w ogóle nie było. Ale były. I to z jego powodu. Wiele razu widywał fanów płaczących na jego widok. "Przecież ja jestem zwykłym człowiekiem" - mówił sobie w głowie.
   Wręczył jej koszulkę i szepnął jej do ucha:
   - Proszę, w hotelu odwróć ją na lewą stronę i zobacz co tam jest. Ale w hotelu. Obiecujesz?
   - Obiecuję. -odpowiedziała.




   Po drodze do hotelu kusiło ją oby odwrócić koszulkę i sprawdzić co tam jest. Ale obiecała. Przyrzekła, że sprawdzi to dopiero w hotelu. A ona zawsze dotrzymuje obietnic.
Stwierdziła, że zobaczy co tam jest, dopiero jutro.
   Rano usiadła na łóżku i zastanawiała się, co tam może być. Z przodu koszulki był już jeden podpis Juninha , ale to co? "Pewnie drugi, ale tym razem z dedykacją , czy coś...". Dłużej już nie wytrzymała i odwróciła koszulkę na drugą stronę, aby odczytać napis. "Bo to  pewnością był napis" - zastanawiała się już w samochodzie. Miała dużo wersji, co to mogło być, lecz tego co tam naprawdę było napisane, nigdy, przenigdy by się nie spodziewała...





_______________________________________
Rozdział dla Kamili. <3
Kocham mocno! :*